WYDARZENIA DUSZPASTERSKIE

 


Niedziela Dobrego Pasterza – 21 kwietnia.

 Refleksja nad Słowem Życia   (J 10,11-18)

 

DAĆ ŻYCIE

W Ewangelii dzisiejszej Chrystus porusza kilka spraw. Mówi najpierw o tym, że dobry pasterz, gdy zajdzie potrzeba, oddaje życie za swoje owce, i czyni to dobrowolnie. Stwierdza też, że tym dobrym pasterzem jest właśnie On. Mówi następnie, że zna nas, chrześcijan, czyli swoje owce. Posuwa się jeszcze o krok dalej twierdząc, że my Go też znamy. No właśnie, czy znamy? Obawiam się, że Chrystus, na dzień dzisiejszy, jest bardzo zawiedziony naszą znajomością Jego nauki. W wielu rodzinach nie ma nawet Pisma Świętego, nie mówiąc już o jego czytaniu. O całe niebo lepsi są od nas w tym względzie baptyści i świadkowie Jehowy. Nie umiemy też mówić na tematy religijne. Nasza wiedza o wyznawanej przecież religii, jakże często, jest żenująco mała. Jak więc mamy doprowadzić do poznania Chrystusa tych, którzy są z dala od Niego? Jak zrealizujemy pragnienie Chrystusa, by nastała jedna owczarnia i jeden pasterz? Oto pytania, które się rodzą w kontekście dzisiejszej Ewangelii i faktu, że jesteśmy chrześcijanami.


ZADANIE NA TYDZIEŃ

  1. Do przemyślenia:

Jaka jest moja znajomość zasad wiary?

Czy w moim domu jest Pismo Święte? Czy je czytam?

Czy posiadam książki i czasopisma religijne? Jeżeli nie, to dlaczego?

 

  1. Do wykonania:

Pogłębię swoją znajomość Pisma Świętego i zasad wiary. Będę się uczył rozmawiać na tematy religijne.

O sprawach wiary będę mówił nie tylko w rodzinnym gronie.


 Z ORĘDZIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA
NA 61. ŚWIATOWY
DZIEŃ MODLITW O POWOŁANIA

Powołani, by siać nadzieję i budować pokój

Każdego roku Światowy Dzień Modlitw o Powołania zachęca nas do rozważenia cennego daru powołania, jakie Pan kieruje do każdego z nas, swojego wiernego ludu w drodze, abyśmy mogli uczestniczyć w Jego planie miłości i ucieleśniać piękno Ewangelii w różnych stanach życia. Zatem, ten Dzień jest zawsze piękną okazją, aby z wdzięcznością wspominać przed Panem wierną, codzienną i często ukrytą pracę tych, którzy przyjęli powołanie angażujące całe ich życie. Myślę o matkach i ojcach, którzy nie troszczą się przede wszystkim o siebie i nie podążają za nurtem powierzchownego stylu, ale podporządkowują swoje życie trosce o relacje, z miłością i bezinteresownością otwierając się na dar życia i poświęcając się służbie na rzecz swoich dzieci oraz ich wzrastania. Myślę o tych, którzy wykonują swoją pracę z poświęceniem i duchem współpracy; o tych, którzy na różnych polach i na różne sposoby angażują się w budowanie bardziej sprawiedliwego świata, bardziej solidarnej gospodarki, bardziej sprawiedliwej polityki, bardziej ludzkiego społeczeństwa: o wszystkich ludziach dobrej woli, którzy poświęcają się dobru wspólnemu. Myślę o osobach konsekrowanych, które ofiarowują swoje życie Panu w ciszy modlitwy, a także w działaniu apostolskim, czasami na obszarach granicznych, i nie szczędząc sił, twórczo realizując swój charyzmat i poświęcając je spotykanym ludziom. Myślę też o tych, którzy przyjęli powołanie do sakramentalnego kapłaństwa i poświęcają się głoszeniu Ewangelii oraz dzielą swoje życie, wraz z Chlebem eucharystycznym, na rzecz braci i sióstr, siejąc nadzieję i ukazując wszystkim piękno Królestwa Bożego. Ludziom młodym, zwłaszcza tym, którzy czują się oddaleni lub nie ufają Kościołowi, chciałbym powiedzieć: dajcie się zafascynować Jezusowi, kierujcie do Niego wasze ważne pytania poprzez karty Ewangelii, pozwólcie się zaniepokoić Jego obecnością, która zawsze wprowadza nas w zbawienny w kryzys. On szanuje naszą wolność bardziej niż ktokolwiek inny, nie narzuca się, lecz proponuje siebie: pozostawcie Mu przestrzeń, a odnajdziecie swoje szczęście w pójściu za Nim a, jeśli tego od was zażąda, w całkowitym oddaniu się Jemu. Dzień ten poświęcony jest w szczególności modlitwie, aby wyprosić u Ojca dar świętych powołań do budowania Jego Królestwa: „proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo!” (Łk 10, 2). A modlitwa – jak wiemy – bardziej polega na słuchaniu, niż na słowach kierowanych do Boga. Pan przemawia do naszego serca i chce je zastać otwartym, szczerym i hojnym. Podczas Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie prosiłem młodych „Rise up! – Powstańcie!”. Obudźmy się ze snu, wyjdźmy z obojętności, otwórzmy kraty więzienia, w którym czasami się zamykaliśmy, aby każdy z nas mógł odkryć swoje powołanie w Kościele i w świecie, i stać się pielgrzymem nadziei i budowniczym pokoju! Bądźmy pasjonatami życia i zaangażujmy się w pełną miłości troskę o tych, którzy nas otaczają i o środowisko, w którym żyjemy. Powstańmy zatem i wyruszmy jako pielgrzymi nadziei, abyśmy, podobnie jak Maryja ze świętą Elżbietą, mogli nieść orędzie radości, rodzić nowe życie i być budowniczymi braterstwa i pokoju.


Dobry pasterz, pasterz według Bożego serca, jest największym skarbem, jaki dobry Bóg może dać parafii i jednym z najcenniejszych darów Bożego miłosierdzia.

(św. Jan Maria Vianney)

 

 

 

 

 

KAPŁAŃSTWO

 

Własnego kapłaństwa się boję,

własnego kapłaństwa się lękam

i przed kapłaństwem w proch padam,

i przed kapłaństwem klękam

 

W lipcowy poranek mych święceń

dla innych szary zapewne—

jakaś moc przeogromna

z nagła poczęła się we mnie

 

Jadę z innymi tramwajem—

biegnę z innymi ulicą—

nadziwić się nie mogę

swej duszy tajemnicą

 x. Jan Twardowski


Opowiadanie dla ducha

Zagubiona owca.
Jestem owcą numer siedemdziesiąt dwa. Wiem to na pewno, gdyż taki numer namalowano farbą na moich plecach. Aby ułatwić liczenie owiec, pasterz wymalował każdej numer. W ten sposób dowiedziałam się, że jest nas sto. Setnym numerem jest owca, która wyróżnia się pychą z każdego kędziorka wełny. Myślę, że numer setny dostała tylko dlatego, że ma największe plecy. Ja zaś jestem siedemdziesiątą drugą. Oznacza to, że kiedy stado wędruje, nie jestem ani pośród pierwszych, ani też pomiędzy ostatnimi. Jestem pośrodku, najzupełniej przeciętna. Tak naprawdę jestem nikim. Wykorzystują mnie, jak inne: zabierają mi wełnę, mleko, a nawet jagnięta. Jestem zwierzęciem. Służę do produkcji i tyle. Nie jestem więcej warta niż kawałek płotu wokół naszej owczarni. Tak naprawdę nikt na mnie nie zwraca uwagi. Dlatego postanowiłam zniknąć. Odeszłam nocą. Zanim pasterz się zorientował, ja byłam już daleko. Upajałam się wolnością i szczęściem. Podskakiwałam pośród skał, wyjadałam tylko najdelikatniejszą trawę, gdzie chciałam i kiedy chciałam. Piłam z potoków, kiedy miałam ochotę. Odpoczywałam w cieniu, kiedy chciałam. Wełna, mleko, jagniątka – wszystko będzie moje. Wreszcie czuję, że żyję! Przez pierwsze noce jedynie gwiazdy czuwały nad moim snem. Po cóż potrzebny pasterz? Ale któregoś wieczora usłyszałam skowyt wilka. Poczułam jego obecność, jego zapach, bezszelestny odgłos jego kroków. On był w pobliżu. Wtuliłam się między skały. Nie zdołam uciec. Nie potrafię biegać. Oczy wilka błyszczą wyraźniej niż gwiazdy, już wysuwa długi język między białymi kłami. Za chwilę koniec. Aż tu nagle… Dwie potężne dłonie wyciągają mnie z mojego nędznego schronienia: dwie potężne dłonie dobrze znanego mi człowieka. Przyszedł pasterz! Przyszedł właśnie po mnie! – Wracamy do domu. Brakowało mi ciebie, siedemdziesiątej drugiej!

Pewna dziewczyna skarżyła się, że nigdy jej nie kochano. W dzieciństwie zawsze miała wrażenie, że urodziła się przez przypadek, nie była dzieckiem wyczekiwanym, upragnionym. Rodzice rozmawiali tylko o bracie czy siostrze, nigdy o niej, jak gdyby jej nie było. Miała wrażenie, że zawsze była przeszkodą i nigdzie nie była mile widziana. Czuła się zatem, niczym piąte koło u wozu. Narzekała:
– Kiedy chodziłam do szkoły, wszyscy mieli przyjaciół, tylko nie ja. Miałam wrażenie, że żaden mężczyzna nigdy mnie nie pokocha.
Aż kiedyś… Zresztą posłuchajcie jej samej:
– Pewnego dnia wędrując po lesie usiadłam pod drzewem i w jednej chwili przyszło olśnienie: Przecież Bóg mnie kocha!
Być może my również czujemy się odrzuceni jak owa dziewczynka. Dotykają nas obojętne spojrzenia ludzi i mamy ochotę wykrzyczeć:
– Nie potrafię, nie jestem godna, nie jestem dobra. Bóg jednak zawsze powtarza:
– Ja kocham cię taką, jaką jesteś, i to właśnie ciebie dziś wybieram, właśnie ciebie z twoimi zranieniami, słabościami, niewiernością.
Wycisz się, nie zagłuszaj Boga narzekaniem, znajdź chwilę na słuchanie Boga. Zwyczajnie usiądź pod drzewem jak ta młoda kobieta, a z pewnością usłyszysz:
– Jesteś moim umiłowanym dzieckiem i nigdy cię nie opuszczę.
Bruno Ferrero