OPOWIADANIE Z MORAŁEM

Czas na zabawę

 

Stary, szacowny mnich miał zwyczaj bawić się ze swoją oswojoną kuropatwą. Pewnego dnia przyszedł do niego myśliwy i zdziwił się, że tak uduchowiony człowiek, zabawia się ptakiem. Mógłby przecież w tym czasie uczynić wiele dobrego i pożytecznego, pomyślał o nim. Spytał zatem:

„Po co trawisz swój czas na zabawie? Po co kierujesz swoją uwagę na jakieś tam bezużyteczne zwierzę?”.

Mnich spojrzał na niego zdziwiony. Dlaczego miałby się nie bawić? Dlaczego myśliwy go nie rozumiał? Powiedział więc do niego:

„Czemu łuk w twojej dłoni nie jest napięty?”.

„Nie wolno tego czynić”, odrzekł myśliwy.

„Łuk straciłby swoją spężystość, gdyby był zawsze napięty. Gdybym chciał później wypuścić strzałę, nie miałby na to wystarczającej siły”.

Mnich odpowiedział: „Młody człowieku, tak jak ty wyluzowujesz swój łuk, nie napinając go przez cały czas, tak musisz również sam siebie wciąż na nowo rozluźniać i odprężać. Dotyczy to każdego człowieka, mnie samego również. Jeśli nie będę się odprężał i po prostu bawił, wtedy nie starczy mi energii w czasie dużego napięcia, wtedy zabraknie mi jej do czynienia tego, co konieczne i wymagające wykorzystania wszystkich moich sił.”

Autor nieznany

 

 

Świeć swoim światłem

Istotą geniuszu jest wykorzystanie najprostszego pomysłu.

                                             Charles Peguy

 

Daleko stąd, w niewielkim mieście, pewien człowiek otworzył własny interes – mały sklepik na skrzyżowaniu dwóch ulic. Mężczyzna ten był dobrym człowiekiem. Z ludźmi  postępował uczciwie i po przyjacielsku, więc klienci lubili go. Kupowali jego towary i polecali go znajomym. Interes kwitł i powiększał się. W przeciągu lat z jednego sklepiku powstała siec handlowa od oceanu do oceanu.

Pewnego dnia mężczyzna zachorował i zabrano go do szpitala Lekarze obawiali się, ze jego życie dobiega końca. Wezwał więc trzech dorosłych synów i dał im pewne zadanie.

-Jeden z was zostanie prezesem firmy, którą budowałem przez całe życie. Aby podjąć decyzję, który z was zasługuje na to stanowisko. każdemu wręczę banknot jednodolarowy. W ciągu dzisiejszego dnia postarajcie się kupić za niego jak najwięcej, pamiętajcie jednak, że zwycięży ten z was, czyje zakupione rzeczy wypełnią mój szpitalny pokój od ściany do ściany.

Synowie poczuli się niezmiernie podekscytowani możliwością posiadania tak ogromnej firmy. Każdy z nich udał się do miasta i wydał swojego dolara. Kiedy powrócili wieczorem do szpitala, ojciec zapytał:

– Mój najstarszy synu, jak wydałeś swojego dolara?

– No cóż. ojcze – odpowiedział syn. – Pojechałem na farmę przyjaciela i kupiłem od niego dwie bele siana. Następnie udał się na korytarz. wniósł bele do pokoju. rozwiązał sznurek i zaczął rozrzucać siano w powietrzu. Przez chwilę wydawało się. że źdźbła wypełniają cały pokój, za moment jednak osiadły na podłodze i okazało się. że nie zapełniły go od ściany do ściany tak, jak nakazał ojciec.

– Mój średni synu, a ty jak spożytkowałeś swojego dolara?.

– Ja kupiłem dwie poduszki- odpowiedział, po czym wniósł je do środka, rozpruł i rozrzucił pierze po pokoju. Z czasem jednak pióra również osiadły na podłodze i nie zdołały wypełnić pokoju.

– A ty, mój najmłodszy synu? Co ty uczyniłeś ze swoim banknotem?

-Wziąłem go i udałem się do takiego sklepiku, jaki ty miałeś wiele lat temu – odpowie

dział syn. Tam rozmieniłem mojego dolara na drobne i włożyłem monety do kieszeni. Pięćdziesiąt centów zainwestowałem w coś bardzo wartościowego, tak jak nakazuje Biblia.

Następne dwadzieścia centów wpłaciłem dwóm organizacjom dobroczynnym w naszym mieście Pozostałe dwadzieścia centów przeznaczyłem na ofiarę w naszym kościele Została mi dziesięciocentówka, za którą kupiłem dwie rzeczy.

Najmłodszy syn wyjął z kieszeni pudełko zapałek i małą świeczkę. Zapalił ją, wyłączył światło, lecz okazało się, że pokój i tak jest go pełen. Był wypełniony od ściany do ściany nie sianem ani pierzem lecz światłem.

Ojciec się uradował

– Doskonale, synu. To właśnie ty zostaniesz prezesem firmy, ponieważ pojąłeś już pewną istotną życiową lekcję. Rozumiesz, w jaki sposób człowiek pozwala świecić własnemu światłu. To bardzo dobrze.

Nido Qubein